Szczeliniec Wielki (Góry Stołowe)
- Anita Białkowska
- 20 wrz 2020
- 1 minut(y) czytania
Ostatnia góra na dziś! Wisienka na torcie 30sto kilometrowego biegania. Góry Stołowe przywitały mnie po raz pierwszy i wywarły na mnie niesamowite wrażenie. Miałam to szczęście, że Szczeliniec atakowałam po godzinie 18, więc ludzi było już bardzo niewiele, a ja mogłam podziwiać skały, wyciszając się na powolnym biegu.

Radości osiągniętego celu na szczycie nie było końca! Chciałam to uczcić dobrą zupą, ale trochę pokrzyżowały mi plany ceny jakie zobaczyłam w schronisku... Nie podoba mi się kiedy schronisko za bardzo robi biznes z odżywiania turystów, ale to jest problem popularnych miejsc jakim jest Szczeliniec. Mam nadzieję, że inne schroniska nigdy nie pójdą w ślady ich mocno marketingowo rozwiniętych "kolegów" i będziemy mogli się cieszyć wędrowaniem bez mocnego obrywania po kieszeni.
Na dziś koniec biegania, pora na dzień odpoczynku i ustalenie planu działania na kolejne góry, których nie zakładałam, że będę zdobywać na tym urlopie.


Do spania wybrałam pole namiotowe w Radkowie i jak na razie to jest najlepsze pole z najlepszymi widokami na jakim miałam okazję spać! Muszę tam kiedyś wrócić, żeby pozwiedzać Góry Stołowe! One są zupełnie inne niż te góry, po których chodzę od dziecka!

Jak widać nieco zabłądziłam na zbiegu, ale musiałam sobie wybaczyć, odrobinę się zagapiłam i nawet nie wiedziałam kiedy zmienił m się kolor na drzewach.
Podsumowanie: 1,8 km +135 m 23 min 42s (Strava)
Comentários